Komunikacja
Masz dość rozmów, po których zostaje tylko złość i niedomówienia? Naucz się komunikować tak, by być naprawdę słyszanym – bez krzyku, bez obrażania się, za to z większą jasnością i bliskością.
Komunikacja, która buduje mosty czyli o tym, jak się (nie)dogadujemy i co z tego wynika w relacjach
Pamiętam jak kiedyś na spływie kajakowym jednym z głównych zadań osoby siedzącej z przodu było wypatrywanie kamieni. Płynęliśmy dosyć płytką rzeką, łatwo było uszkodzić kajak.
Od czasu do czasu dawało się słyszeć dialog naszej ulubionej pary: Kamień. KAMIEŃ!!! Gdzie ? Gdzie??? Tam. No tam! Przecież mówię, że TAM!!!” Po czym, jak się możecie domyśleć, kajak w najlepsze szorował z gruchotem po wystającej przeszkodzie. I zaczynała się tradycyjna wymiana zdań: „To wszystko przez ciebie? No przecież ci mówiłam, że źle płyniesz”. „Ta, jasne. I jeszcze dokładnie określiłaś kąt padania promieni słonecznych na kamień.”
Co poszło w tej komunikacji nie tak?
Ano ta para bardzo różniła się stylami komunikacyjnymi. On pewnie potrzebował informacji, lewo czy prawo i w jakiej odległości; jej w sytuacja nagłych łatwiej było wskazać ręką, gdzie widzi kamień. No bo, powiedzmy sobie szczerze, kto by zaskoczony znienacka pamiętał, gdzie jest prawo, a gdzie lewo. Ja nie – i już zdążyłam się z tym pogodzić.
Co ma piernik do wiatraka, a komunikacja do relacji?
Jakoś tak wyszło, że jednym z naszych najważniejszych narzędzi do budowania bliskości jest właśnie komunikacja.
No bo jak inaczej ten drugi człowiek ma poznać nas i nasza historię? Potrzebujemy mu ją opowiedzieć.
Relacje: od powinności do autentyczności
Niestety tego, jak ze sobą na ważne tematy gadać, nie wyssaliśmy z mlekiem matki. Żyjemy w czasach dużych zmian, także w obrębie relacji.
Jak mówi o tym z dużym poczuciem humoru Esther Perel:
„Przez większość naszej ludzkiej historii relacje były jak ciasno spleciony węzeł, dziś są zbiorem… luźnych gróźb. Kiedyś nie mogliśmy odejść od rodziny czy opuścić naszego współmałżonka. Braliśmy ślub raz i na zawsze, i jak nie daj Bóg nie trafiliśmy dobrze, pozostawała nam tylko nadzieja… wczesnej śmierci naszej drugiej połówki. Relacje były skoncentrowane wokół obowiązków i powinności, lojalności i wspólnoty. To dawało nam dużo jasności, natomiast ograniczało naszą wolność i wyrażanie siebie.
Zmiana naszych czasów polega zatem na przejściu z obowiązków i powinności na możliwość wyboru, różnorodność opcji. Mamy też zatem więcej wolności w relacjach, w których główną rolę zaczyna odgrywać bycie autentycznym”.


Od komunikacji do bliskości
Ta zmiana pociąga szereg innych. Kiedyś ludzie się kłócili, a potem wracali do codzienności jakby nigdy nic, a cała sprawa została zamiatana pod dywan.
Przysłowiowe trupy nie znikały, czaiły się pod podłogą, nikt ich jednak nie wyciągał, bo i po co – przetrwanie relacji gwarantowały obowiązki i przynależność do społeczności.
Wraz ze zmianami kulturowymi w relacjach przestało nam to wystarczać. Tym, co ma szanse teraz zagwarantować nam trwałość relacji, jest właśnie komunikacja.
To zdecydowanie dziedzina, której dopiero się uczymy. Ten, kto lubi się uczyć ,niech więc zaciera ręce… i bierze się ze mną do roboty.
„Wiedza jest tylko plotką, dopóki nie zamieszka w mięśniach”.
plemię Asaro, Indonezja
Bez pracy nie ma kołaczy, czyli komunikacja w praktyce
Nad naszą komunikacją możemy pracować w wielu obszarach.
Najważniejsze to… dogadywać się z samym sobą. Jeżeli człowiek nie wie, o co mu chodzi albo nie jest pewien swoich uczuć, to jak ma opowiedzieć o tym drugiej stronie? Albo więc nic nie mówi, albo owija w bawełnę lub zgadza się na wiele rzeczy, a potem odkrywa, że tego wcale nie chciał. I tu komunikacyjnie się zaczyna: Że czuje się wykorzystany, niezrozumiany, nieszanowany… Tymczasem skąd ta druga strona ma wiedzieć na czym mu zależy?
Bywa też i tak, że człowiek to już nawet wie, o co mu chodzi, ale dosłownie język staje mu kołkiem, kiedy ma o tym powiedzieć. Tu potrzeba wobec siebie wiele życzliwości, wyrozumiałości, czasu i obecności bezpiecznej dla nas osoby, najlepiej terapeuty – jeśli tylko masz taką możliwość. To ślad twoich trudnych przeszłych doświadczeń i działania autonomicznego układu nerwowego, który dalej pewne sytuacje odbiera jako zagrożenie i uruchamia reakcję zamarcia.
Niektórzy z nas w tej komunikacji mają też tak, że w ułamku sekundy wiedzą, czego chcą, i niech no ktoś tylko ma inne zdanie na ten temat, to rzucą się na niego z pazurami, sarkazmem, ironią lub miażdżącymi argumentami. A to na dłuższą matę ani nam samym, ani relacjom na dobre nie wychodzi.
„„Prawdziwy przyjaciel to taki, który przychodzi, gdy reszta świata wychodzi”.
Walter Winchell
Chcesz być usłyszany?
Zacznij mówić inaczej – o sobie, nie o innych
Jak już dogadujemy się z samym sobą, pora na to, żeby przyjrzeć się temu, jak rozmawiamy z innymi. Tu też narzędzia odziedziczone po przodkach nie ułatwiają nam sprawy. Zamiast gadać o tym, z czym nam trudno, mówimy o tym, jaka ta druga osoba jest: bezmyślna, głupia, nieodpowiedzialna, myśli tylko o sobie – niepotrzebne skreśl. A teraz wyobraź sobie, że ktoś tak mówi o tobie? Co czujesz? Ja złość, i mam ochotę pokazać mojemu rozmówcy, gdzie raki zimują.
Na szczęście mamy wiele bardzo fajnych narzędzi plus model komunikacyjny stworzony przez Marshalla Rosenberga, twórcę Porozumienia bez Przemocy. Dla mnie, zwłaszcza jeśli chodzi o zadbanie o relację, komunikacyjnie nie wymyślono do tej pory nic lepszego. Wszyscy nosimy w sobie tęsknotę do bycia słyszanym i zrozumianym, do tego, żeby jak nam trudno, ktoś po prostu z nami siadł i nas posłuchał. Tylko tyle, i aż tyle.
Chcesz mieć jasność, o co tobie
tak naprawdę chodzi?
Tęsknisz za bliskością w relacji
Chciałbyś, żeby ktoś cię tak po prostu wysłuchał
Chcesz gadać o trudnych rzeczach tak, żeby z tego nie wyszła awantura stulecia


